Licząca
sobie około tysiąca lat wieś Kamieniec Ząbkowicki zainteresowała
tydzień temu mnie i moją żonę jako miejsce niedzielnego "wypadu"
turystycznego głównie ze względu na zabytkowy pałac. Mnie zaciekawiły
też okoliczne zbiorniki wodne, w pobliżu których chciałem spróbować
dziennych long-exposure z filtrem. Czy ta wycieczka okazała się warta
godzinnej jazdy z Wrocławia i dwudziestokilometrowego spaceru? O tym w
dalszej części wpisu.
Kamieniec
powitał nas całkiem ładnym - choć pozbawionym kas i straszącym
zaniedbanymi nieco toaletami - dworcem kolejowym. Do właściwej części
miejscowości, w której znajdują się zabytkowe obiekty, mieliśmy spory
kawałek drogi do przejścia. Wieś ta okazała się bardziej przypominać
małe miasteczko: co prawda było tu wiele domków jednorodzinnych, ale im
dalej szliśmy, tym więcej widzieliśmy bloków mieszkalnych. Miejscowość
ta leży na dość górzystym terenie, więc wieże pałacu zobaczyliśmy
dopiero w połowie drogi - sterczały posępnie z zamglonego lasu-parku.
Mgła była dosyć obfita, a i ogólnie pogoda była nieszczególna -
zachmurzone niebo i raczej niska temperatura nie umilały spaceru.
Pierwszym obiektem, do jakiego trafiliśmy był dawny ewangelicki kościół Trójcy Świętej, służący obecnie jako sala koncertowo – wystawiennicza. Potocznie nazywany jest "czerwonym kościółkiem".
W
jego sąsiedztwie umiejscowiony jest parking dla autokarów, a z drugiej
strony mały park. Za nim i za rzeką Budzówką leży zespół klasztorny
opactwa cysterskiego:
Spod czerwonego kościółka, spomiędzy drzew spogląda ze wzgórza monumentalny Pałac Księżnej Marianny Orańskiej.
Wspinając
się na wzgórze i widząc coraz dokładniej budynek pałacu, zauważaliśmy
coraz więcej śladów zniszczeń. Pałac ten jest piękny, niemal bajkowy,
ale niestety w bardzo złym stanie. Druga wojna światowa odbiła na nim
swoje piętno, a zaraz potem został rozgrabiony i spalony przez sowietów.
Także polscy szabrownicy nie mieli dla niego litości. W czasach komuny
nikt nie przejmował się tym, żeby zadbać o ten zabytek i dopiero gdy w
latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku został wydzierżawiony prywatnemu
przedsiębiorcy, rozpoczęły się prace nad jego rekonstrukcją. Kilka lat
temu został przejęty przez gminę, która kontynuowała remont. Pałac można
zwiedzać dopiero od trzech lat, chociaż wciąż jest w dużej mierze
zniszczony i jeszcze wiele pracy oraz pieniędzy będzie potrzebnych, żeby
wrócił jego dawny blask.
Do tylnej części pałacu prowadzi ścieżka, z której widać dawną pompownię wody i gazownię.
Jakkolwiek
niesamowicie i monumentalnie by ten pałac nie wyglądał od strony
miasta, to dopiero od tyłu widać jego pełne piękno. Wieże, arkady,
dawny ogród z fontannami - to wszystko aż prosi się o odnowienie i
dopieszczenie. I - akurat, gdy tam byliśmy - spomiędzy chmur wyjrzało
słońce. Po raz pierwszy i ostatni tego dnia. Pałac w słońcu wyglądał
jeszcze piękniej. Nie mogłem tego nie wykorzystać i nie zrobić kilku
zdjęć. W tym panoramy. A nawet dwóch.
Szkoda
tylko, że cały teren na zewnątrz pałacu to jeden wielki plac budowy i
trwają tam wciąż prace remontowe, przez co nie można tam się przejść i
pozwiedzać.
Kawałek
dalej znajdują się zbiorniki wodne, które zasilały pałacowe fontanny i
baseny. Są w jeszcze gorszym stanie i nie wygląda na to, żeby ktokolwiek
się nimi przejmował. W wielu miejscach się rozpadają i porastają mchem.
Pałacowy
park jest ogromny i przypomina raczej las. Jest pełen ścieżek, szlaków
turystycznych, stawów, zrównanych z ziemią ruin budynków, a
gdzieniegdzie osunęła się ziemia, odsłaniając ciekawie wyglądające
skały.
W
parku było też mnóstwo ptaków i wiewiórek. Co chwila widzieliśmy
dzięcioły, a słychać je było prawie cały czas. Niestety żadnego nie
udało mi się sfotografować.
Jednak
najciekawszym obiektem znajdującym się tam jest chyba Mauzoleum
Hohenzollernów. Niestety również jest bardzo zniszczone. Co prawda ktoś
próbował je ogrodzić, ale na nie wiele się to zdało - z ogrodzenia nie
zostało prawie nic, a budynek jest pomazany farbą w sprayu i zaśmiecony.
Jestem pewien, że wieczorami przesiadują tam tzw. "elementy społeczne".
Mauzoleum
to znajduje się na drugim końcu parku. Po wyjściu z niego zobaczyliśmy
całkiem ładną, nawet pomimo kiepskiej pogody panoramę. Widać było
stamtąd dworzec, na którym wysiadaliśmy, rozległe polany, na których
pasły się sarny i wieś Byczeń, którą potem minęliśmy po drodze do
zbiorników.
Wieś Byczeń okazała się być całkiem uroczym miejscem, pełnym starych, ale ładnych domków ulokowanych na pagórkach.
Dalsza
droga coraz bardziej nam się dłużyła ze względu na sporą odległość do
zbiorników, które chciałem sfotografować i przez to, że byliśmy już
trochę zmęczeni. Coraz mniej chciało mi się robić zdjęcia i coraz
bardziej przerażała nas droga powrotna. Po drodze mijaliśmy wiele
stawów, przy niektórych były kopalnie. Przez pewien czas towarzyszyła
nam rzeka Nysa Kłodzka. Jednak najbardziej zaciekawiły nas kwitnące
wierzby - ich gałęzie zdobiły całkiem już ładnie rozwinięte bazie.
Po
bardzo, bardzo długim marszu dotarliśmy w końcu do zbiornika wodnego
Topola. Nie mieliśmy już sił iść dalej, a widok okazał się nieciekawy.
Szkoda było nawet ustawiać statyw. Duże zachmurzenie i straszna mgła nie
pomagały. Może przy lepszej pogodzie można by tam zrobić jakieś ciekawe
zdjęcia. Zrobiliśmy sobie tam dłuższy postój, po czym ruszliśmy
najkrótszą drogą do dworca w Kamieńcu. Już całkowicie straciłem zapał do
robienia zdjęć i spakowałem aparat i torbę z obiektywami do plecaka.
Czekał nas jeszcze długi "spacer", na który nie mieliśmy już zbytniej
ochoty, tym bardziej, że trzeba było wracać tą samą drogą prawie pod
mauzoleum i dopiero tam mogliśmy skrócić sobie drogę. Na miejscu
wykończeni poszliśmy na peron i umililiśmy sobie oczekiwanie na pociąg
partią gry w Scrabble.
Czy
było warto odwiedzić Kamieniec Ząbkowicki i jego okolice? Myślę, że
tak, ale tylko ze względu na jego zabytki, których nie ma jednak zbyt
wiele. Gdybym wcześniej wiedział, jak to będzie wyglądać, to nie
szedłbym dalej, niż do Byczenia. Mimo wszystko pałac jest piękny i
odwiedzę go koniecznie, gdy zrobi się bardziej zielono i będzie ładna
pogoda.