Kto
widział poprzedni wpis na moim blogu, ten wie, że niedawno byłem w
podwrocławskim Parku Krajobrazowym Doliny Bystrzycy i że głównym tematem
tej wyprawy była sesja fotograficzna, w której do zdjęć portretowych
pozowała moja żona - Ania. Napisałem, że głównym tematem, bo nie
odmówiłem sobie fotografowania otoczenia, ba - zrobiłem tyle zdjęć tego
parku, że dziś może powstać ten wpis. :)
Już nie raz bywałem w tym miejscu i raz już powstał o nim wpis:
Jedno
na pewno można było powiedzieć o tym miejscu w mglisty poranek - tam
było naprawdę magicznie. Na początku, gdy było jeszcze ciemnawo, okolica
wyglądała mrocznie, niczym z filmu grozy, szczególnie gdy w tle, za
mgłą widać było ruiny pobliskiego młynu, czy martwe, pozbawione liści
drzewa. Mgła była tak gęsta, że momentami mamiła wzrok i można było
uznać zwykły słupek za jakieś dzikie zwierzę.
Ale
gdy tylko słońce zaczęło wyglądać spomiędzy gałęzi drzew i malować
dolinę Bystrzycy na różne odcienie pomarańczu, czerwieni i różu, okolica
zaczęła przypominać bardziej baśniową scenerię, niż miejsce akcji
powieści Lovecrafta. Dookoła rozpanoszyły się poranne promienie
słoneczne, dotykając na zmianę drzewa, zroszone kwiaty i pajęczyny oraz rzekę, a także stopniowo przeganiając mgłę. Brakowało tylko jakiejś nimfy albo leszego i
na zdjęciach miałbym - wypisz, wymaluj - najprawdziwszą baśń.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz