Translate

czwartek, 28 stycznia 2016

"Patrzeć na słońce wstające"

Jeszcze nie tak dawno temu, gdy śnieg wciąż zalegał dość grubą warstwą, a rzeki były z lekka skute lodem, wybrałem się z żoną na poranny, zimowy spacer. Pogoda zapowiadała się piękna, co mnie cieszyło, bo chciałem złapać trochę słońca po pobycie w szpitalu. Idąc do pobliskiego parku zauważyliśmy, że słońce zaczyna się powoli wychylać nad horyzont i lizać promykami bloki oraz wyższe drzewa. Gdy zostawiliśmy betonowy las za sobą i szliśmy przez działki zobaczyliśmy coś niesamowitego. Na każdym drzewie, na najwyższych gałęziach siedziało mrowie ptaków. Każdy był zwrócony przodem do słońca i wydawał się wręcz zahipnotyzowany przez pierwsze promienie docierające doń z naszej gwiazdy. Gdy przechodziliśmy obok, ptaki odlatywały spłoszone, tylko po to, by pośpiesznie wylądować gdzie indziej, lub po chwili wrócić na stare miejsce.

Aktualizacja: Dzięki marianfoto wiem, że to Kwiczoły.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Ten widok przypomina mi fragment opowiadania "Falując na wietrze" Edwarda Stachury, który chciałbym zacytować:
"Po co, tak pytam, oczy są? Ja teraz stanąłem. Ja teraz staną­łem i patrzyłem na wschód, i mówię, że oczy o tej godzinie są po to, żeby patrzeć na słońce wstające. Bo to jest prawdziwa najwięk­sza sława i jeszcze raz mówię, że ludzie o tej godzinie powinni wszy­scy na progi swoich domów wychodzić, bo niewiele jest nam dane, niewiele jest nam dane. I przecież wiemy, wiemy, tę jedną rzecz najsławniejszą, że przecież kiedyś, gdzieś tam, kiedyś, gdzieś tam przecież, gdzieś tam umrzemy, zginiemy, w. ziemię nas zakopią, w piach, ciemności nas pokryją. Wieczne ciemności nas pokryją i nigdy już światło nas nie dotknie, nigdy już więcej nie odbije się w naszych oczach blask. Dlatego, przez tę pamięć, mówię, ludzie w porze świtania powinni na progi swoich domów wychodzić i przywitać dzień wstający, słońce wschodzące nad półkulą. Bo przecież, kiedyś, gdzieś tam, kiedyś..."
Myślę, że Stachura miał dużo wspólnego z takim ptakiem, który po mroźnej nocy grzeje pióra w słońcu, by potem ruszyć gdzie skrzydła poniosą. Tylko, że te ptaki, które widziałem nie są tak samotne jak on był. No, ale to temat raczej na felieton, a to blog o fotografii. ;) A chciałem się podzielić zdjęciem samego wschodu słońca, który był bajeczny i rozgrzewał nie tylko twarz, ale też duszę.
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
Wschód słońca nad rzeką Ślęzą, Park Tysiąclecia, Wrocław.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz